- Wiedziałem, że przyjdziesz- powiedział
-Nic się nie zmieniłeś - powiedziałam
- A ty za to się zmieniłaś. Urosłaś. Wyładniałaś. I straciłaś skrzydła. Może mi powiesz czemu?
- Anioły Śmierci dostają nagrodę, gdy kogoś zabiją, a Anioły Stróże dostają nagrodę, kiedy kogoś ocalą. Zadawałam się z twoim bratem Aniołem Śmierci i mnie wykorzystał. Raz. Więc wybłagałam Boga o drugą szansę. Później drugi raz mnie wykorzystał. Zabiłam drugiego człowieka, a miał dopiero 15 lat. Bóg się wkurzył i zesłał tutaj, żebym się wami opiekowałam.
- Czemu przebywałaś z moim bratem? - krzyknął na co ja się od niego odsunęłam.
- Brakowało mi cię nie widziałam cię dwa lata. Nikt mi nic nie chciał powiedzieć. Aż cię tu nie spotkałam. Upadłeś? - spytałam ze łzami w oczach.
- Upadłem.
- Ale byłeś dobry.
- Ale też człowiek zabił się przeze mnie, bo nie spełniałem jego życzeń, marzeń , nic miałem na niego wyjebane.
Łzy poleciały po mojej twarzy . Usiadłam na fotelu i ukryłam twarz w dłoniach. Słyszałam jak Gabriel podszedł do mnie . Złapał za nadgarstki i pociągnął w górę. Stałam przed nim i patrzyłam w jego szare oczy.
- Rosie tęskniłem za tobą, za tymi wszystkimi dniami spędzonymi z tobą. Myślałem, że już nigdy cię nie spotkam, nie zobaczę cię. Proszę nie płacz.
- Gabriel ja też tęskniłam za tobą. Nie wiedziałam gdzie jesteś. Tak tęskniłam, że zabiłam dwóch ludzi. - ostatnie łzy spłynęły po mojej twarzy.
- Chodź tu do mnie.
Mocno się do niego przytuliłam. Jego ciepłe ramiona delikatnie mnie objęły. Zawsze gdy miałam problem tuliłam się do niego .
- Gdzie się podziewałeś?
- No więc siedziałem w więzieniach, i poprawczakach.
- Gabriel...
- Nic nie mów- uciszył mnie.
Zamknęłam oczy. Poczułam jak Gabriel dotyka mojego policzka -swoim. Lekko go muska swoimi ustami. Pochyla się i całuje mnie w usta. Odsuwam się od niego.
- Co ty wyprawiasz? Mam się wami opiekować, a nie wchodzić wam do łóżka- wrzeszczę.
- Spokojnie , spokojnie. Kiedyś i tak to ze mną zrobisz.
- Że co ? O nie ja się na to nie pisze.
- Kiedyś zmienisz zdanie, a teraz obiecaj mi coś.
- Co ?
- Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz.
- Obiecuje, że cię nigdy nie zostawię.
- Dziękuje - odpowiada i się uśmiecha, pokazując przy tym lekko uszczerbiony ząb.
- Do zobaczenia - posyłam mu lekki uśmiech i wychodzę.
Idę do mojego pokoju, siedzi w nim Anna z Lewisem. Pośpiesznie wyciągam ciemna piżamę i idę wziąść prysznic. Wychodzę z łazienki i siadam na łóżku. Rozczesuje moje włosy . Anna gdzieś poszła, najwyraźniej na kolacje, ale ja nie mam ochoty. Wyciągam żyletkę z plecaka i obracam ją w palcach. Zastanawiam się czy się nie pociąć. Kiedyś to robiłam, wtedy czułam ulgę. Słyszę kroki na korytarzu i pukanie do drzwi. Nie zdążyłam powiedzieć proszę, a już ktoś wszedł. Czupryna czarnych włosów zauważyła co trzymam w ręce. Podbiegła do mnie i to wyrzuciła.
- Zwariowałaś ? - wyrzucił Rob z siebie.
- Nie ? - powiedziałam
- Pokaz ręce.
- Dobrze że ręce a nie coś innego - pomyślałam.
- Oh ...
Wyciągam przed siebie i pokazuje mu moje ręce. Widać na nich moje stare blizny.
- Co to jest?
- Blizny. Nie widać?
- Po czym?
- Po żyletce.
- Rosie, Rosie.
- Przestań. Po co tu przyszedłeś? Jak widać Anny nie ma.
- Nie ja do ciebie. Na korytarzu znalazłem bransoletkę. Chyba należy do ciebie. - wyciąga z kieszeni drobną bransoletkę ze skrzydłami i aniołem.
- Skąd wiedziałeś? - pytam
- Kojarzysz mi się z aniołem. Jesteś taka piękna.
- Dziękuje. Ale nie jestem aniołem- skłamałam
- Proszę. - mówi Rob i podaje mi bransoletkę po czym wychodzi. - Pamiętaj, mam cię na oku.
Założyła bransoletkę i się położyłam. Zasnęłam

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz